Nasz wrześniowy wybór w blogowej akcji „Dziecko na warsztat” to zdrowe odżywianie. Temat ostatnio modny, zwłaszcza w związku z wejściem w życie rozporządzaniem ministerstwa odnośnie śmieciowego jedzenia w szkolnych stołówkach i sklepikach.
Co jest zdrowe, a co nie dzieciaki mniej więcej wiedzą. Ale jest to przede wszystkim sucha wiedza. Ja postanowiłam spróbować wytłumaczyć im tak trochę jak „krowie na rowie” i przedstawić temat tak, aby doświadczyli go na własnej skórze.
Na początek burza mózgów: co jest zdrowe? Czego powinniśmy unikać? Dlaczego?
Dzieci wymieniają produkty, które są szkodliwe, oraz te uchodzące za zdrowe. Omawiamy je krótko, a następnie wspólnie formułujemy zasady zdrowego odżywiania:
– Jedz regularnie.
– Unikaj słodyczy i wysokokalorycznych przekąsek (np. chipsy, paluszki).
– Unikaj żywności wysoko przetworzonej (m.in. fast foodów).
– Zamiast napojów gazowanych pij wodę mineralną lub świeżo wyciskane soki.
– Unikaj produktów zawierające glutaminian sodu, konserwanty, sztuczne barwniki i aromaty.
– Czytaj etykiety – im krótszy skład tym lepiej.
– Zażywaj ruchu na świeżym powietrzu.
– Dbaj o różnorodność spożywanych produktów.
Co to znaczy dbać o różnorodność spożywanych produktów?
Tutaj odsyłamy dzieciaki do piramidy. Ale nie tej egipskiej, a zdrowego odżywiania. Przedstawia ona podział produktów spożywczych na te, które powinny stanowić podstawę naszej diety oraz te, które są mniej ważne, a więc powinniśmy spożywać ich mniej.
Podział ten z pewnością pozostanie w dziecięcych głowach na dłużej, jeśli wykonają samodzielnie piramidę, wykorzystując na przykład technikę collage.
Jak widać najważniejsze w naszej diecie są węglowodany pochodzące z produktów zbożowych. Warto tutaj podkreślić, aby spożywane pieczywo, czy też makarony były pełnoziarniste. Co to właściwie znaczy i dlaczego jest takie ważne?
Możemy wytłumaczyć to z pomocą ryciny przedstawiającej przekrój ziarna.
Na pierwszym rysunku widoczne są najważniejsze elementy, z jakich zbudowane jest ziarno, wraz ze składnikami odżywczymi w nich zwartymi. W procesie powstawania białej mąki usuwane zostają zarodek oraz okrywa owocowo-nasienna, a więc najcenniejsze składniki ziarna, co widać na drugim rysunku. Kupując mąkę patrzymy na typ – im wyższa liczba, tym mąka mniej oczyszczona, a zatem zdrowsza.
W tym momencie warto odnieść się również do kwestii zakupu olejów (należy spożywać jedynie nierafinowane i tłoczone na zimno) oraz cukru (ten biały w procesie produkcji oczyszczany jest z melasy, tracąc przy tym wartościowe składniki).
A skoro już o cukrze mowa… Każde dziecko wie, że cukier zdrowy nie jest, tuczy, psuje zęby i powoduje różne choroby. Wszystko jest jednak dla ludzi i odrobina słodyczy nikomu od razu nie zaszkodzi… Problem tkwi jednak w tym, że cukier obecny jest w wielu produktach, często w ogromnych ilościach i z odrobiny robią się szybko kilogramy…
Jak się o tym przekonać?
Weźmy na tapetę 2 popularne wśród dzieci produkty: deser budyniopodobny oraz sok owocowo-warzywny. Do eksperymentu potrzebne nam będą jeszcze: waga kuchenna, mały pojemnik oraz biały cukier. Spoglądamy na etykietę, gdzie znajduje się tabelka z wartościami odżywczymi. Szukamy ilości cukru. Tabela podaje wartości dla 100 gr/ml, więc w przypadku soku* liczbę przy cukrze pomnożyć należy przez 5. Na wadze ustawiamy pojemniczek do którego wsypujemy taką ilość słodzidła, jaka wyszła z naszych wyliczeń.
Okazuje się, że na przykład w takim deserku biały cukier stanowi aż jedną trzecią zawartości!
Warto więc czytać etykiety i świadomie dozować sobie dzienną dawkę słodyczy. Biały cukier ma wiele zdrowszych zamienników jak na przykład wspominany już cukier nierafinowany, melasa, miód, stewia, daktyle czy ksylitol. Jest więc w czym wybierać.
* jest to oczywiście małe uproszczenie, gdyż w przypadku soku mamy do czynienia również z cukrem występującym naturalnie w owocach.
Okazuje się, że większość gotowych produktów spożywczych ma swoje zdrowsze zamienniki. Zamiast kupnego deserku z masą cukru można zrobić prawdziwy budyń. W miejsce gotowego jogurtu owocowego kupujemy naturalny, dodajemy owoce i ewentualnie dosładzamy. Czy będzie smakować jak ten sklepowy? Na pewno nie. O niebo lepiej!
Żeby przekonać do tego dzieciaki robimy kolejny eksperyment: do dwóch identycznych kubeczków nakładamy jogurt kupny, oraz przygotowany samodzielnie. Zadanie polega na odgadnięciu, który jest który. A poza konkursem dzieci dzielą się swoją opinią na temat tego, który smaczniejszy.
Amatorów słodyczy, sceptycznie nastawionych do zdrowych zamienników, warto poczęstować łakociami takimi jak na przykład nutella z awokado i bananów (przepis), amarantusowe sezamki (przepis), czy dwuskładnikowe ciasteczka (przepis). Na pewno zasmakują, a gdy podamy składniki zjedzonych słodkości uzyskamy tak zwany efekt „Wow”.
Na tym nasze dzisiejsze rozważania się kończą. Nie omówiliśmy oczywiście wszystkich aspektów zdrowego odżywiania i nie rozwialiśmy wszystkich wątpliwości, ale myślę, że dzięki takim zajęciom niejedno dziecko będzie bardziej świadome na temat tego co je i być może zaproponuje zdrowe nawyki żywieniowe w swoim domu.